Parafia pw. św. Marii Magdaleny w Czerwonce
W II połowie XIX wieku właścicielem Czerwonki i okolic był Seweryn Ciemniewski. W 1880 roku dobra Czerwonki składały się z folwarku Czerwonki, Lipniki a także wsi Czerwonka, Janopol, Sewerynów, Mariampol i Ciemniewo. Razem obszar tych dóbr wynosił 1987 morgów z czego 859 morgów gruntów ornych i ogrodów, 44 morgi łąk, 545 morgów lasu, 395 morgów pastwisk i zarośli i 144 morgi nieużytków. Jednak po procesach uwłaszczeniowych na terenie parafii istniało wiele osad chłopskich. W Czerwonce dominowały osady o najmniejszej powierzchni bo tylko 3, 87 morga. Dominowała tutaj własność dziedzica Ciemniewskiego, którego dobra łącznie liczyły 1987 morgów co dawało ok. 1116 hektarów. Największe osady – przeciętnie o powierzchni 24,31 morga posiadali natomiast mieszkańcy Sewerynowa, w tym osadnicy z Prus.
Dąbrówka natomiast jako wieś mieszana dorównywała przedstawionej Czerwonce. Dobra Dąbrówki składały się wtedy oprócz tamtejszych gruntów szlacheckich z części wsi Soje i pobliskiego Kałęczyna z przyległościami na Krzyżewach. Była by to zatem jedna z kluczowych wsi dla tej parafii, gdyby nie fakt, że dziesięcinę oddawała do Makowa. Pod koniec XIX wieku nadal dużą rolę w parafii Czerwonka odgrywało Perzanowo składające się z części szlacheckiej i rządowej. Tak nazywała się także cała gmina, leżąca w powiecie makowskim, chociaż urząd gminy znajdował się w Czerwonce. W 1887 roku 1319 morgów należało tutaj w części do włościan i w części do szlachty. Jako wieś czynszowa wchodziła do starostwa, a następnie ekonomii Różan.Dzieci musiały chodzić do szkoły początkowej do Czerwonki, o której wiadomo, że była jednoklasowa tak jak 10 innych w tym czasie w powiecie makowskim. Gmina Perzanowo liczyła w 1887 r. 4160 mieszkańców i miała powierzchnię 14860 morgów, co jest równe 83,469 km2. W skład tej gminy wchodziło 9 wsi szlacheckich : Batorowo (Batogowo), Biedrzyce, Huty (Guty), Lipniki, Rzechowo – Rogale, Rzechowo – Wielkie, Zalesie – Wielkie, Załęże – Ponikiewka i Zawady ; 5 wsi z ludnością mieszaną : Czerwonka,Dąbrówka, Perzanowo, Ponikiew – Wielka i Rzechowo Gać, oraz 6 wsi włościańskich : Adamowo, Janopol, Maryampol, Prycanowo, Sewerynowo i Załuże (Załuzie). Pomimo, że do tej gminy nie należały wtedy : Tłuszcz,Cieciorki (Cieciórki) i Zacisze to był to obszar ogromny, największy w całej jej historii.Warto tu dodać, że Tłuszcz należał wtedy do gminy Sielc, a Zacisze, które jeszcze nie należało do parafii Czerwonka wchodziło w skład gminy Płoniawy, podobnie jak część Cieciórek. Ciekawostką jest,że w tych ostatnich jak to określono w Słowniku „istniała kopalnia wapna”. Zapewne chodzi tu o glinkę, która występowała tam między bogatymi złożami żwiru. Część Cieciorek podobnie jak Zacisze należała do parafii Węgrzynowo i gminy Płoniawy. Zacisze było zresztą częścią dóbr Młodzianowa. Natomiast Słowiki (Słojki) zaliczane do parafii Czerwonka jako najbardziej odległa wieś, należała do gminy Sielc. Ciemniewo funkcjonowało wtedy jako kolonia niemiecka, zaliczana do wsi Janopole i zaliczane było także do tutejszej parafii. Jak wynika z tego teren parafii Czerwonka stanowił w końcu XIX w. tylko małą część obszaru wielkiej gminy Perzanowo z siedzibą w Czerwonce.
Można się domyślać, że warunki funkcjonowania parafii znacznie pogorszyły się. Stary drewniany kościół mający w tym czasie ponad 200 lat i od blisko 100 lat nie remontowany gruntownie, chylił się ku upadkowi, a malowania czy też drobne remonty nie wiele zmieniały sytuację. W jeszcze gorszym stanie musiały być zabudowania plebańskie skoro wg opisu z 1894 roku w „Przeglądzie Katolickim” tak napisano : „Plebania kryta słomą, prawie bez ogródka, na wydmie piaszczystej i stare zabudowania niemiłe robią wrażenie”. Warto zauważyć, że w tym czasie znacznie wzrosła liczba wiernych i stary kościół stał się za ciasny jak na bieżące potrzeby.Dokładnie w 1894 wg rocznika diecezjalnego płockiego liczbę parafian określono w ilości 2585. Zatem najpilniejszą potrzebą stawała się budowa nowego kościoła i zabudowań plebańskich. W tej sytuacji dochodziło do częstej rotacji w zakresie obsady probostwa w Czerwonce. Na zimę tj. 24 grudnia 1882 roku podjął się tego wysiłku ks. Franciszek Zawadzki. Niestety nie udało mi się odnaleźć żadnych wzmianek o życiu parafii pod jego kierownictwem. Faktem jest jednak, że prowadził parafię przez blisko 4 lata do 18 czerwca 1886 roku. Powodów zmiany proboszcza jednak nie udało mi się poznać. Z dokumentów stanu cywilnego dowiadujemy się tylko, że od 18 lipca 1886 roku duszpasterzem w Czerwonce pozostał na prawie 2 lata tj. do 22 stycznia 1888 roku ks. W. Denlewski. Wiadomo jest jednak, że 22 stycznia 1888 roku przejął parafię ks. Grzegorz Kukawski. W tym czasie liczebność wiernych w tutejszej parafii przekroczyła 2600 osób. Jedyną informację o stanie parafii w tym czasie możemy uzyskać z opisu wizyty duszpasterskiej biskupa Michała Nowodworskiego pasterza diecezji płockiej, który wizytował wiosną 1894 roku dekanat makowski. Przebieg wizytacji został dokładnie opisany w „Przeglądzie Katolickim” z 7 czerwca 1894 roku.Czytamy tam, że biskup przyjechał do Czerwonki po obiedzie i został na całą dobę gdzie przesłuchiwał dzieci katechizmu a następnie udzielił im sakramentu bierzmowania. Parafia w Czerwonce została określona jako najmniejsza w całym dekanacie. Wspomniana relacja daję podstawę nie tylko do opisu parafii w Czerwonce, ale także do porównania wszystkich parafii dekanatu makowskiego.
Kościół w Czerwonce wg relacji z „Przeglądu Katolickiego” w 1894 roku był „Drewniany, bardzo wąski a długi, kryty blacha żelazną.Prostej wiejskiej roboty, bez żadnego stylu, z małą sygnaturką, o zwykłych domowych oknach. Za ołtarzem wielkim ma zakrystię, a wewnątrz o jednej nawie, ma 3 ołtarze”. Jak wynika z tego tekstu w nieodległym czasie musiała zostać zrealizowana wymiana poszycia dachu.Dalej czytamy „Obraz wielkiego ołtarza św. Magdaleny kwalifikuje się bardzo do usunięcia. Kościołek ten świeżo odmalowany wewnątrz klejowo, a zewnątrz olejno, przystawkami nie oszpecony, przedstawia się bardzo mile”. Tekst ten wskazuje na przeprowadzenie na okazję wizytacji niezbędnych malowań na zewnątrz jak i wewnątrz w celu podniesienia estetyki wyglądu kościoła. Nie wspomina jednak o słabościach konstrukcyjnych, które po 200 latach funkcjonowania tej drewnianej świątyni musiały obok ciasnoty stanowić główny powód zmartwień proboszcza i parafian. Warto wspomnieć raz jeszcze, że plebania i stare zabudowania obok niej nie wywarły na wizytującym tak miłego wrażenia jak kościół. W opisie tym zauważono jeszcze cmentarz wokół kościoła ogrodzony parkanem, na którym w rogu ku plebani stała dzwonnica zbudowana z drewna, zapewne ta sama co przed laty. Jak wynika z tego ks. Kukawski starał się utrzymać otrzymane mienie w jak najlepszym stanie, przy czym jak przystało na osobę duchowną, przy braku odpowiednich środków najpierw remontował dom boży, zaś remont budynków plebańskich pozostawiał na później.Gospodarzem parafii Czerwonka pozostał do 20 lutego 1898 roku.Jeśli wierzyć napisowi na jednym z nagrobków na obecnym cmentarzu grzebalnym w Czerwonce ś. p. Ks. Grzegorz Kukawski dożywszy wieku 65 lat zmarł 29 kwietnia 1898 roku i został tutaj pochowany w grobowcu wymurowanym z czerwonej cegły – zapewne tej samej z jakiej zbudowano nowy okazały kościół w Czerwonce. Grobowiec ten ufundował zapewne jego następca, którego dzieło w postaci nowego kościoła stoi obecnie jako najokazalsza budowla Czerwonki. A było to ponad 100 lat temu.
Pod koniec XIX w. dokładnie od 11 września 1898 roku parafię objął nowy proboszcz ksiądz Bolesław Włostowski, który przybywszy do Czerwonki z wikariatu z Gąsewa, zaproponował budowę nowej świątyni. Stary kościół był już w tak złym stanie, że jego remont musiał by być całkowity a koszty i tak nie przyniosłyby odpowiednich rezultatów bo świątynia ta, była za mała na potrzeby ówczesnej parafii. Już w 1880 roku parafia liczyła 2024 mieszkańców, a liczba ludności wciąż rosła. Koniec XIX wieku przyniósł duże zmiany w parafii Czerwonka. Młody energiczny ksiądz w wieku 29 lat podjął się trudu odnowienia parafii. Najpierw ks. Włostowski wybudował nową plebanię, która funkcjonowała do 1963 roku. Potem powiększono cmentarz grzebalny w stronę Dąbrówki. Jednak jeszcze większe zmiany nastąpiły na początku XX wieku.W 1901 roku rozpoczęto pracę przy budowie nowej świątyni, które poprzedzono wmurowaniem kamienia węgielnego usytuowanego w miejscu planowanego ołtarza. Budowa kościoła nie była łatwym zadaniem jako, że nie było nowego miejsca na nabożeństwa. Proboszcz wraz z parafianami postanowili, że stary kościół pozostanie, aż do zakończenia budowy murów nowego. Budowa kościoła została rozpoczęta dzięki odwilży w carskiej Rosji. Wykorzystano wówczas zezwolenie na kapitalny remont starego kościoła. Ponieważ nowy kościół miał być o wiele większy a trzeba było stwarzać pozory remontu postanowiono, że stary zmieści się wewnątrz nowej budowli i w ten sposób rozpoczęto prace nad zalewaniem fundamentów. Ten fakt zresztą zadecydował o wymiarach nowej świątyni, której wielkość i strzeliste neogotyckie kształty wzbudzały podziw całej okolicy. Zakres robót wokół świątyni był imponujący, a zaangażowanie wiernych w prace nad budową świątyni przeszły oczekiwania samego proboszcza.
Ze względu na fakt, że wokół dawnego kościoła rozciągał się cmentarz grzebalny, przy robotach ziemnych wykopywano duże ilości szczątków ludzkich w postaci kości.Zdecydowano wtedy, że owe szczątki będą gromadzone i na koniec budowy pochowane w krypcie pod zakrystią koło nowego ołtarza. Zważywszy na prostą ręczną technikę budowy, krótki czteroletni czas robót prowadzonych w tym miejscu był dobrym osiągnięciem. Przez ten okres nabożeństwa odbywały się w starym kościółku wewnątrz nowego. Nic nie wiadomo także o jakimkolwiek wypadku, a budowa pod opieką Matki Boskiej Nieustającej Pomocy została szybko i szczęśliwie zakończona w 1905 roku. W 1906 roku biskup Andrzej Wnukowski uroczyście konsekrował nową świątynię pod tytułem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, jako że jej obraz został umieszczony w głównym ołtarzu i tam znajduje się po dzień dzisiejszy. Przetrwał on w cudowny sposób podczas katastrofalnych zniszczeń II wojny światowej. Budowla ostrołukowa, nie otynkowana na zewnątrz z jedną wieżą na froncie i dachem dwuspadowym nad prezbiterium niższym i pokryta płaską dachówką nie uchowała się od zniszczeń wojennych. Neogotyckie rysy tego kościoła zbudowanego z czerwonej cegły zostały mocno zakłócone podczas tej strasznej II Wojny Światowej. Przede wszystkim uległa zniszczeniu strzelista wieża, która do tej pory nie została odbudowana, ale reszta kościoła powstała z ruin wojennych i upamiętnia nadal imię największego budowniczego w historii Czerwonki – ks. Bolesława Włostowskiego.
Warto zwrócić uwagę w tym miejscu na pierwotne wyposażenie świątyni a szczególnie na ołtarz główny o wysokości 7 i szerokości 5 metrów. Wykonany w początku XX wieku na zamówienie ks. Włostowskiego z drewna podtrzymuje neogotycki styl. W centralnej części tego ołtarza znajduje się właśnie na białym tle z liliami andegaweńskimi obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy z Dzieciątkiem a po bokach jego dwa płasko rzeźbione anioły trzymające lilie. Do tego ołtarza była jeszcze w podobnym stylu drewniana ambona, która niestety została zlikwidowana w 70–tych latach XX wieku podobnie jak parę starych ławek w tym samym stylu. Zachował się jednak fotel neogotycki,drewniany z prostokątnym miękkim siedziskiem obitym tkaniną,wspartym na prostych nogach, który stoi obecnie w zakrystii. Można by wiele jeszcze pisać na temat pierwotnego wyposażenia tego kościoła, które i tak w większości uległo zniszczeniu w czasie II wojny światowej. Zwróćmy uwagę na zakres terytorialny parafii Czerwonka w 1906 roku do której należały następujące wsie : „Czerwonka, Dąbrówka, Perzanowo, Cieciórki, Janopole, Słowiki, Soje, Lipniki, Marjampole, Seweryny, Ciemniewo i Tłuszcz”. Jak wynika z tego obszar parafii nie uległ zmianie, a większość wiosek przybrała obecnie używane nazewnictwo, w szczególności Tłuszcz i Słojki. Parafia wtedy liczyła 2423 wiernych co oznacza, że liczebność jej w ostatnich latach się zmniejszyła.Budowa kościoła w Czerwonce była ogromnym wysiłkiem, któremu podołała parafia na czele z młodym, ale dzielnym księdzem B. Włostowskim. Temu księdzu parafia winna być wielką wdzięczność i pamięć bo pomimo, że jedna z mniej zamożnych w dekanacie, „przyozdobiła się kościołem dużym i pięknym, którego jej zazdroszczą większe i bogatsze parafie”- jak pisze powojenny proboszcz ks. Muszyński w kronice. Dlatego m.in. ks. Włostowski naraził się władzom carskim. Niestety pojawiły się także i nowe zagrożenia dla tej katolickiej od ponad 200 lat parafii. Ksiądz Włostowski przyłączył się do nowopowstałej w Płocku grupy Kościoła Mariawitów. Tutaj w Czerwonce jak podaje kronika parafialna „przemógł się i odstąpił od odszczepieńców, potępionych przez Stolicę Apostolską”. Pamiątką po tych wydarzeniach były znalezione podczas remontu ołtarza głównego w 1948 roku pod płytą mensy medaliki mariawickie i dwie broszurki tej „sekty”. Wskazują one na to, że do odłamu tego mogło przystąpić niewielu parafian naszej wspólnoty. Na szczęście w duszy proboszcza nastąpiła przemiana i po długich modlitwach nawrócił się, i poprowadził parafię aż do 26 lutego 1909 roku, kiedy to został przeniesiony na parafię do Lubiela za Narwią.
Praca i życie księdza były dobrze obserwowane przez władze carskie od czasu budowy nowego kościoła w Czerwonce. O tym że był śledzony przez tajną policję świadczy raport do naczelnika Zarządu Żandarmerii w Ostrołęce po przeniesieniu go na parafię do Lubiela. Potem jeszcze raz zmienił miejsce pracy duszpasterskiej i został przeniesiony do Wąsewa, gdzie pobudował jeszcze jeden kościół nie mniej monumentalny niż przed laty w Czerwonce. Jego następcą w Czerwonce został w 1909 roku ks. Piotr Biedrzycki i pozostał na tym stanowisku do 31 grudnia 1914 roku. Po nim tutejszą parafię objął w dniu 7 stycznia 1915 roku ks. Stanisław Burzyński, który został przeniesiony z Płońska. Otrzymał on nominację 26 listopada 1906 roku po przyspieszonych święceniach zaraz po wakacjach roku 1906. Wtedy właśnie „wybuchła sekta mariawicka i odeszło kilku księży”, powstała wiec pilna potrzeba obsadzenia młodymi duszpasterzami kilku parafii. Ks. Burzyński został nominowany do parafii Wąsewo, a następnie od 1908 r. przeniesiony do Wyszkowa i od 22 kwietnia 1914 do Płońska skąd od nowego roku otrzymał parafię w Czerwonce.. Jeszcze przed wojną ludzie interesowali się powiększaniem swoich gospodarstw. Byli też tacy, którzy sprowadzali się na teren parafii z innych stron. Ze źródeł Okręgowego Urzędu Ziemskiego w Warszawie dowiadujemy się o stopniowej wyprzedaży żydowskich majątków w Dąbrówce na rzecz polskich gospodarzy.
Przyszły znowu ciężkie czasy – wybuchła wojna, która szybko została nazwana światową. Kiedy 11 listopada 1918 r. Polska odzyskała niepodległość, nastały także duże zmiany w tych stronach. Na terenie Dąbrówki wiosną 1919 r. z majątku Abrama Moszka Gruenbauma i Nuty Zilbersztejna wykupiło swoje siedliska paru gospodarzy : Piotr Rumiński, Helena Olkowska, Jan i Rozalia Jabłonka, Marianna Tytek i Aleksander Zaremba. Mieszkańcy Dąbrówki stawali się autentycznymi właścicielami gruntów, na których gospodarowali. Duże gospodarstwo tj. 57 morgów i 205 prętów zakupił Wojciech Częścik od wspomnianego Abrama, Mojżesza Gruenbauma i Abrama Bluma, co nie obyło się interwencji Okręgowego Urzędu Ziemskiego w Warszawie. W latach dwudziestych i na początku trzydziestych XX w. dochodziło na tym terenie do licznych regulacji w zakresie likwidacji serwitutów, komasacji i scalania gruntów. Takowe regulacje przebiegały w Ciecórkach, Dąbrówce, Rzechowie, Zawadach – Ponikwi, Zalesiu Wielkim i Gutach Małych. Największy powierzchniowy zakres bo aż 500 morgów objęła likwidacja serwitutów w Cieciórkach z 1923 r. W innych wioskach pomimo wysiłków Powiatowego Urzędu Ziemskiego w Makowie regulacje często upadały i były umarzane jak w Zalesiu Wielkim i Ponikwi Zawadach. Jeszcze trudniejsze okazywała się komasacja i scalanie gruntów. Jednak udało się tego dokonać w Dąbrówce, a następnie w Cieciórkach w 1931 roku. Te regulacje ziemskie przyniosły nowy ład w gospodarowaniu w większości słabymi i rozdrobnionymi gruntami tutejszych gospodarstw. Było to bardzo ważne dla miejscowej gospodarki rolnej po zniszczeniach I wojny światowej. Na szczęście tereny parafii Czerwonka nie ucierpiały w niej tak bardzo, jak w II Wojnie Swiatowej. Ksiądz Burzyński uniknął większych zniszczeń na terenie probostwa, a kiedy Polska odrodziła się po ponad 200 latach niewoli przystąpił do działania. W 1924 roku do parafii Czerwonka przyłączono wieś Zacisze Nowe, zaś Słojki przeszły do parafii Rzewnie. Rocznik diecezji płockiej podaje w1925 w składzie parafii następujące wsie : Czerwonka Szlachecka, Czerwonka Probostwo, Czerwonka Włościańska, Budy Czerwonkowskie, Perzanowo, Dąbrówka, Cieciórki, Janopole, Soje, Lipniki, Mariampole, Seweryny Duże, Seweryny Małe, Ciemniewo, Tłuszcz-Stary, Tłuszcz-Nowy, Zacisze-Nowe.
Za rządów prboszcza Burzyńskiego nastąpiło przesunięcie drewnianej plebanii pod kierownictwem parafianina Chmielewskiego Stefana. Natomiast w poprzednim miejscu jej położenia zaczęto wnet budować nową murowaną. Proboszcz rozpoczął pracę w okresie pomyślnej koniunktury gospodarczej, ale wkrótce nastąpił wielki kryzys gospodarczy lat trzydziestych. Przekazał on rozpoczętą budowę swemu następcy, starszemu księdzu Fiuczekowi a sam przeszedł na probostwo do Gąsewa. Ks. Burzyński zarządzał parafią aż do 12 sierpnia 1930 roku kiedy został przeniesiony do pobliskiego Gąsewa, gdzie zmarł 7 września 1940 roku. Ks. Konstanty Fiuczek objął parafię 28 września 1930 roku obarczoną spłatą kredytów wziętych na zakup materiałów budowlanych na budowę nowej plebanii. Na domiar złego znacznie pogorszyła się sytuacja materialna miejscowej ludności, wywołana wielkim kryzysem gospodarczym na świecie i w Polsce. Ksiądz ten zarządzając parafią do 31 grudnia 1934 roku nie był w stanie rozpoczętej budowy dokończyć. Z całą energią wziął się do pracy natomiast ks. Mikołaj Cichowicz, który przyjął parafię od nowego roku tj. od 1 stycznia 1935 r. Prace przy wykańczaniu plebani ruszyły pełną parą i nowy gospodarz parafii energiczny kapelan wojska polskiego wprowadził się szybko do w całości nie wykończonego budynku. Poprzednią drewnianą plebanię przeznaczył natomiast na organistówkę. Nie zdążył wszystkiego dokończyć, kiedy 1 września 1939 roku wybuchła wojna. W tym czasie liczba wiernych w tutejszej parafii przekroczyła 3100 osób i było to historyczne maksimum. Z tej racji, że ks. Cichowicz był kapelanem wojskowym szybko zmobilizowano go. Ochrzcił jeszcze w dniu 2 września czworo dzieci, gdyż rodzice obawiając się działań wojennych pospieszyli z dziećmi do chrztów. Potem wyjechał w niewiadomym kierunku do wyznaczonego punktu mobilizacyjnego i od tej pory słuch po nim zaginął. Parafianie dowiedzieli się o jego losie długo po zakończeniu II wojny światowej kiedy to nagle okazało się, że jego nazwisko znajduje się na słynnej liście katyńskiej. Dzisiaj fakt ten przypomina tablica pamiątkowa wmurowana pod chórem kościoła w Czerwonce. Ks. Mikołaj Cichowicz zapisał się zatem w pamięci tutejszej wspólnoty parafialnej, nie tylko jako dzielny i energiczny administrator parafii, ale także jako bohater narodowy, który zginął w Katyniu.
Po odejściu księdza i przed nadciągającymi wojskami niemieckimi na początku września zapanował olbrzymi chaos. Większość mężczyzn w młodym wieku oraz urzędnicy samorządowi w obawie przed niemieckimi represjami a nawet groźbą śmierci uciekła za linię Narwi przez most w Różanie aż po rejon Długosiodła. Wszyscy myśleli, że możliwa będzie jeszcze obrona przed okupantem. Lecz już sam fakt, że most w Różanie nie został zburzony przez wycofujące się wojsko polskie zdecydował, że Niemcy wkroczyli do Czerwonki już 5 września i bardzo szybko zajęli tereny za Narwią. Szybko okazało się też, że nie będzie żadnej rzezi ludności cywilnej i większość uciekinierów wróciła do swoich domów w następnych dniach. Niemcy zresztą mieli dobre rozeznanie w tutejszej ludności jako, że od około 100 lat żyli tutaj w zgodzie z Polakami ich osadnicy w Sewerynowie i Ciemniewie.Wywiezieni podczas I wojny światowej w głąb Rosji, wrócili tutaj po zakończeniu tamtych działań wojennych do swoich osad i przejęli je bez żadnych problemów, mimo że w tym czasie posłużyły one jako schronienie wielu przesiedleńcom ze zniszczonego wówczas Przasnysza, jak też nielicznym mieszkańcom tych stron. W czasie międzywojennym dobrze się układały stosunki między sąsiadami, pomimo że stanowili oni większość w tych wioskach. I tak w Sewerynowie Małym wśród protestanckich osadników, żyły 2 rodziny polskie tj. Kostkowie i Jusińscy. W Sewerynowie Dużym pośród zagród wiejskich stał kościół ewangelicki w miejscu obecnego siedliska Bilskich a wcześniej Wojciecha Rembelińskiego. Był to kościół drewniany na kamiennym fundamencie i miał około 12m długości. W środku była podłoga z betonowych płyt, a w ołtarzu znajdował się obraz Matki Boskiej. We wsi nie było pastora, ale przyjeżdżał on czasem z Pułtuska. Natomiast cotygodniowe modlitwy prowadził miejscowy nauczyciel o nazwisku Janke. Dzieci niemieckie chodziły jak przystało na dobrosąsiedzkie stosunki do szkoły w Czerwonce razem z dziećmi polskimi. Oddzielnie uczyły się tylko religii i języka niemieckiego w każdą niedzielę w drewnianej szkółce obok sewerynowskiego kościoła. Nikt z kim rozmawiałem nie przypomina sobie jakichkolwiek konfliktów między polskimi i niemieckimi osadnikami ani ich dziećmi, aż do 1939 roku. Niestety w końcu sierpnia 1939 r. i tutaj ujawniła się tzw. V Kolumna. Tuż przed wybuchem wojny zostały przecięte druty telefoniczne ze starostwa w Makowie do urzędu gminy w Czerwonce. Nie miało to pewnie większego znaczenia militarnego ale w tym momencie powstała rysa na spokojnych kontaktach wieloletnich sąsiadów. Jeszcze przed wybuchem wojny w podejrzanych okolicznościach zaginęło 2 młodych mieszkańców Sewerynowa, a potem w tym rejonie przecięto druty telefoniczne. Trudno się dziwić, że miejscowa policja uznała za podejrzanych kilku mieszkańców Sewerynowa i następnie ich zatrzymano do wyjaśnienia sprawy. Aresztowali ich na polecenie urzędu gminy dwaj mieszkańcy z Dąbrówki i Czerwonki oraz leśniczy z Wąskiego Lasu o nazwisku Gruszka. Po wkroczeniu wojsk niemieckich, osadnicy z Sewerynowa zostali oswobodzeni. Gestapo aresztowało ich rzekomych prześladowców, którzy nie wrócili już z niemieckiej niewoli. Nagle jednak znaleźli się zaginieni przed wybuchem wojny dwaj młodzi mieszkańcy Sewerynowa. Wrócili razem z wojskiem hitlerowskim. W czasie okupacji Niemcy, zamieszkujący Sewerynowo, zachowywali się różnie. Jedni podpisali listę Volksdeutschów i dzięki temu pełnili różne funkcje w administracji okupacyjnej. Tak uczynił miejscowy nauczyciel z Sewerynowa – Janke i został tymczasowym komisarzem w gminie Czerwonka. Inni otrzymali gospodarstwa położone na lepszych glebach np. w Karniewie i Byszewie. Polscy gospodarze z tych wsi np. Ickiewicze, Otłowscy i Falby zostali natomiast przesiedleni na piaski Sewerynowa i Ciemniewa. Urzędnikiem poczty został Kukler także po podpisaniu Volkslisty. Byli też tacy, którzy tej listy nie podpisali i za to nawet byli więzieni. Incydenty te jednak nie przekreśliły poprawnych chociaż stosunków między tutejszymi dwoma nacjami.
W zastępstwo za zmobilizowanego poprzednika ks.dziekan Jan Zaremba przysłał do Czerwonki z Szelkowa ks. Jana Gregorka od 20 września 1939 r. Trudne zadanie miał ów proboszcz prowadząc pracę duszpasterską pod niemiecką okupacją. Chociaż akurat we wrześniu Czerwonka nie ucierpiała za mocno i kościół pozostał nie tknięty to zarówno w gminie jak i parafii zapanował chaos. Po przybyciu nowego księdza odbywały się niedzielne nabożeństwa, a nawet wieczorne różańce do wprowadzenia godziny policyjnej. Na początku nawet władze okupacyjne podchodziły do tutejszych mieszkańców dosyć łagodnie, ale na przełomie 1939 i 1940 roku sytuacja zaczęła się zaostrzać. Polecono sołtysom i w gminie zrobić listę chorych w celu przeprowadzenia niezbędnych leczeń. Na ogół chorych zgłaszała rodzina, albo nawet zgłaszali się oni sami. Niemiecki sołtys Sewerynowa – Walenty nawet dyskretnie przestrzegał swoich sąsiadów Polaków, żeby się przypadkiem nie zapisali na to „leczenie”. W lutym 1940 r. zgłoszeni chorzy z terenu Makowa i okolic zostali załadowani na samochody i wywiezieni na Wąski Las w pobliże Sewerynowa. Tam czekał już na nich wykopany długi dół, owoc przymusowej pracy nocnej miejscowych Niemców. W ten podstępny sposób okupanci pozbyli się poprzez rozstrzelanie ponad 500 chorych często kalekich i na pewno zbędnych Polaków. Incydent ten przeżyli strasznie także niektórzy protestanci co potwierdza płacz niejakiego Betki z Sewerynowa Małego przy przekazywaniu tej strasznej wiadomości Tomaszowi Ponikiewskiemu mieszkańcowi Czerwonki Włościańskiej. Jakże trudno było prowadzić pracę duszpasterską w tym czasie ks. Gregorkowi. Dlatego na własną prośbę został przeniesiony z parafii w Czerwonce 16 kwietnia 1940 roku. W dniu 21 kwietnia 1940 roku przybył do Czerwonki Ks. Władysław Chrzanowski, który pomimo ciężkich warunków doczekał wyzwolenia w styczniu 1945 roku. W niedługim czasie komisarz niemiecki przesiedlił proboszcza do domu Aleksandra Mikulskiego, a sam zajął plebanię jako najbardziej reprezentacyjny dom w miejscowości. Proboszcz przeżył ciężkie lata okupacji dzieląc dolę i niedolę wspólnie ze swoimi parafianami.
Natomiast nowy rezydent plebani doprowadził do końca z dawna rozpoczętą budowę, wykańczając jej wnętrze i realizując kanalizację. Komisarz wybrukował także zajazd pod plebanią otaczający założony przed frontem budynku klomb. Okupanci rozkazali rozebrać kamienne parkany otaczające teren kościoła i cmentarz grzebalny. Kamień w ten sposób pozyskany miał zostać przeznaczony po potłuczeniu na naprawę dróg m.in. do Makowa i do Krzyżewa. Przy czym do tłuczenia kamienia byli zmuszani Żydzi z Makowa i okolic. Przed kościołem został się tylko frontowy odcinek parkanu zbudowany z wypalanej cegły. Organistówka czyli poprzednia drewniana plebania stała się siedzibą komendanta żandarmerii. Trzeba przyznać, że Niemcy byli dobrymi gospodarzami przejętych obiektów. Również i tutaj komendant przeprowadził remonty, pobudował werandy i urządził w szczycie od wschodu łazienkę. Parafianie nawet cieszyli się, że jak wróci ich proboszcz będzie mógł wygodnie i pięknie zamieszkać. W sierpniu 1944 roku wojska niemieckie pod naporem armii czerwonej wycofały się na linię Narwi w okolice Różana. Front zatrzymał się na tej pozycji do października tego roku. Jesienią wojska radzieckie zdobyły przyczółek pod Różanem, ale impet uderzania zatrzymał się na licznej i dobrze wyposażonej Grupie Armii „Mitte”. Szef sztabu wojsk lądowych gen. Heinz Guderian, dowódca frontu wschodniego do obrony Mazur i Północnego Mazowsza zgromadził 40 dywizji tj. ok. 600000 żołnierzy wyposażonych w 750 czołgów, 8100 dział i moździerzy i 400 samolotów. Taka militarna potęga musiała zatrzymać Armię Czerwoną. Niemcy ewakuowali ludność cywilną z Czerwonki i okolic. Proboszcz Chrzanowski ukrył się u parafian Tytków, mieszkających przy gościńcu wiodącym do Gutów. Tam zamierzał przeczekać przejście wojsk. Pierwsza linia frontu przebiegała przez Dąbrówkę, Czerwonkę Kolonię, Czerwonkę Włościańską do Sewerynowa i dalej wzdłuż szosy z Różana do Makowa aż do końca lasu pod Makowicą. Takie pozycje wojsk pozostały do stycznia 1945 roku. Ksiądz znalazł się w „potrzasku” między liniami rosyjskimi i niemieckimi, skąd po paru dniach udało mu się przedrzeć na pozycje rosyjskie. Niestety podczas tej przeprawy został ranny syn i gospodarz, u których mieszkał. W tym czasie Niemcy w kościele urządzili szpital polowy, a zmarłych w nim żołnierzy grzebali na cmentarzu parafialnym. Gorszym w skutkach była jednak decyzja o zorganizowaniu punktu obserwacyjnego na wieży kościoła. To spowodowało, że kościół został „pokryty” ogniem artyleryjskim i w parę godzin zamienił się praktycznie w stertę gruzu. Na kierunku Maków – Różan 14 stycznia 1945 r. uderzyła, dowodzona przez gen. lejt. N. Gusiewa, 48 Armia. Słaba widoczność ograniczała działanie lotnictwa i artylerii. Został zajęty teren 3-5 kilometrów w głąb niemieckich pozycji. W nocy z 14 na 15 stycznia gen. H. Guderian przegrupował jedną dywizję grenadierów pancernych z korpusu pancernego „Grossdeutschland” w rejon Krasnosielca. Rankiem wspomniana dywizja pancerna uderzyła z Krasnosielca w kierunku Dąbrówka i Czerwonka. Dobrze zapamiętali to uderzenie ludzie zgromadzeni w jednym z bunkrów między Dąbrówką a Cieciórkami niedaleko siedliska państwa Liszewskich. Modlili się i czekali na przejście uderzenia, kiedy rozgorzała bitwa pancerna w rejonie Dąbrówki. Nagle na strop bunkru najechał niemiecki czołg i wszystko zaczęło trzeszczeć, to chyba Matka Boska Nieustającej Pomocy czuwała nad tą około 30 –osobową grupą bo nic się nie stało i wszyscy przeżyli. Ta historia jest mi szczególnie bliska bo w tej grupie była także moja mama Stefania Krupińska. Intensywne działania wojenne pod Czerwonką i Dąbrówką toczyły się jeszcze 16 stycznia i przyniosły w tej okolicy katastrofalne zniszczenia. Jednak następnego dnia 17 stycznia !945 roku Czerwonka i okolice zostały wyzwolone przez Armię Radziecką. Gdy działania wojenne przesunęły się dalej za Maków mieszkańcy zaczęli wracać na swoje siedliska bo z zabudowań zazwyczaj pozostały tylko zgliszcza. Znoszono wszelkie żelastwo i inne „skarby” zostawione przez wojnę na swoje podwórka jako narzędzia które mogą się przydać w gospodarstwie.
Okolica wyglądała przerażająco, co potwierdzają fotografie kościoła i innych obiektów. Zabudowania plebańskie o uszkodzonych i wypalonych murach. Na wsi ocalało w ruinie 3 zabudowania : w rejonie Czerwonki Probostwa drewniany dom Aleksandra Mikulskiego, w Czerwonce Wlościańskiej dom Władysławy Królikowskiej też w ruinie i w Czerwonce Szlacheckiej dom Franciszka Świderskiego. Poza wyżej wymienionymi ocalały tylko części kominów i kamienie spod podwalin drewnianych budynków. Powracająca ludność zajmowała najczęściej po wojsku bunkry i tam organizowała wszystko co było potrzebne do życia. Inne miejscowości tej parafii były w jeszcze gorszym stanie. We wioskach Perzanowo, Tłuszcz, Lipniki, Soje, Cieciórki, Janopole czy Sewerynowo nie ocalał dosłownie ani jeden budynek. W Mariampolu został jeden dom u Bukowskich i jedna izba w ruinie domu u innego gospodarza. To żołnierze rozebrali część domu na materiał do bunkru i zostawili tylko 1 izbę. W Dąbrówce największej miejscowości parafii ocalało aż 8 budynków. Mocno zniszczone ale pozostały domy u wójta Bolesława Tupacza, ale też Władysława Tupacza, Józefa Mieczkowskiego, Gregorka, Kobyłeckiego, Ochtyrskiego, Pomieszcza i Józefa Nowakowskiego. Żaden z nich nie nadawał się do zamieszkania, ale w tych warunkach to był luksus. Trudno było zorganizować pracę duszpasterską i ksiądz proboszcz został przeniesiony na inną parafię. Natomiast parafia w Czwerwonce, a raczej jej zgliszcza zostały przydzielone tymczasowo w opiekę proboszczowi z Gąsewa Czesławowi Przygódzkiemu. Ponieważ zniszczenia w Gąsewie były też znaczne, zajęty odbudową kościoła i budynków plebańskich u siebie, nie mógł się zająć parafią w Czerwonce. Zasadniczo w tutejszej parafii nieśli posługę kapłańską proboszczowie sąsiednich parafii. Zaopatrywali chorych i grzebali zmarłych, natomiast trudno w tym czasie mówić o pracy duszpasterskiej w Czerwonce. Wokoło panowały głód i choroby. Na domiar złego majątek parafii zaczął być „szabrowany”. „Zniszczeni ludzie” zaczęli sięgać po ocalałe mury budynków parafialnych. Rozebrano ściany nowszej plebani, piece kaflowe w obu budynkach, zaczęto wybierać pustaki z obory, a nawet cegłę z gruzów świątyni. Majątek parafii został bardzo mocno uszczuplony, gdyż nie wiele potrzeba było, aby plebanię przywrócić do stanu nadającego się do użytku. Wreszcie widząc to proboszcz z Makowa Stanisław Łukawski, wszczął usilne starania o stałego duszpasterza dla Czerwonki. Prośbę jego stanowczo poparł, widząc co się dzieje powiatowy architekt pan Rzędzian. W tym czasie mieszkaniec Czerwonki Piotr Siarkowski zajął się organizowaniem szkoły, którą umieszczono w dwóch izbach budynku organistówki czyli starszej, drewnianej plebani. Ten fakt chyba przyczynił się do tego, że mury tejże organistówki, do niedawna siedziba komendanta żandarmerii niemieckiej, doczekały się przybycia nowego gospodarza parafii. Dnia 22 stycznia 1946 roku w rok po wyzwoleniu Czerwonki tutejsza parafia doczekała się gospodarza z prawdziwego zdarzenia. Tego dnia objął parafię w Czerwonce Ks. Stanisław Muszyński, który został przeniesiony na tę placówkę z Białej koło Płocka. W ten sposób rozpoczęły się najnowsze dzieje parafii w Czerwonce, która długo jeszcze podnosiła się z katastrofalnych zniszczeń II wojny światowej.
Dariusz Krupiński